Myślę, że ważniejszym od koncentrowania się na winie, czyjakolwiek ona miałaby być, jest skupienie się nad sensem zaistnienia tego wydarzenia. Dla Ciebie, nawet po 20 latach, sens się odnalazł, tak jak i pamięć o dzieciach. Nie demonizowałabym tego co się stało 20 lat temu. Wczoraj o tym wszystkim po raz kolejny rozmawiałam z mamą. Po raz kolejny pytałam ją jak przeżywała stratę mojego brata lub siostry. Powiedziała mi, że wtedy była inna świadomość, inne czasy, a ona uzależniona społecznie od otoczenia przeżywała to własnie tak, jak się to wtedy przeżywało. Czyli było i nie ma, zaraz też zaszła w ciąże, mój drugi/trzeci brat urodził się bez żadnych komplikacji. Chodzi tu głównie o świadomość społeczną, która od tego czasu rozwinęła się o lata świetlne. Jeszcze stosunkowo niedawno, rodziło się 8-10 dzieci i większą tragedią od śmierci dziecka było gdy padła krowa, bo często to ona była jedyną żywicielką rodziny. Jesteśmy istotami społecznymi, de facto nie istniejemy bez grup społecznych w których się obracamy, więc kontekst naszych tragedii wpływa znacząco, jeśli nie determinuje ostatecznie, podjętych przez nas decyzji. A wina i kara to już zupełnie odrębne pojęcia. Bo jeśli by tak drążyć okazałoby się, iż to Adam i Ewa spowodowali wszystkie nasze nieszczęścia, naszych rodziców, dziadków, pradziadków, które potem zostały przekazane nam często w nieświadomości. I to poczucie winy też zostało nam wpojone za wszelkie niepowodzenia, zwłaszcza na tej szerokości geograficznej. pozdrawiam Natalia, mama ukochanych dzieciątek: Mai 16.02.2003, Antosia Aniołka 20.02.2008(17tc) i Jakuba pod sercem; http://antosjanocha.pamietajmy.com.pl
|