Hmm...Szymonek odszedł 17 lipca 1999 roku.Miał 16 m-cy.Po pół roku depresja sięgnęła dna-a może właśnie tego dna nie było? Nie wiem. Kolejne parę miesięcy to otchłań. Pewnego dnia,wtedy gdy postanowiłam,że to ostatni dzień mojego,przecież i tak nic niewartego życia,bo bez mojego syneczka...,tego dnia ostatni raz poszłam na cmentarz. Usiadłam na gołej ziemi i próbowałam się z nim porozumieć,myślami,sercem wszystko jedno czym,ale chciałam bardzo. Chyba się udało,bo gdy wracałam z cmentarza ogarnął mnie spokój.Po dziś dzień tego nie rozumiem,skąd,jak,dlaczego-ale to uczucie spowodowało,że samobójstwo "odłożyłam" na "innym" razem,a wybrałam się do psychiatry po pomoc. Bardzo zresztą wtedy potrzebną. Dziś mam synka Kubusia,jest zdrowy,fajny i ma 5 latek. A wtedy?Może to był Anioł Stróż,a może własnie mój zmarły synek,który chciał zebym żyła i wreszcie poczuła,że żyję... Dla mojego Aniołka['] Małgosia
mama Szymonka['] 23.03.1998-17.07.1999, Kubusia ur 28.01.2002 i Michałka ur 16.01.2008
|