To stało sie tak nagle, w 31 tygodniu poszliśmy z mężem na kontrolne usg. Okazało się, że serce dziecka nie bije. Do dziś pamiętam minę lekarza, który nie wiedział jak nam to powiedzieć, i jego trzesącą się rękę, badającą mój brzuch. Dostałam skierowanie do szpitala i następnego dnia miałam wywoływany poród. Rodziłam w ciszy, łzach, bez krzyku, żeby nie zbudzić mojej Juleńki, która zasnęła w moim brzuszku. Sekcja zwłok, na którą nie chciałam się zgodzić, nic nie wykazła. Poza tym, że na łożysku zrobił się krwiak, nie wiadomo dlaczego i skąd. Wszystkie parametry jak na wiek dziecka były prawidłowe. Malutka ważyła 2280 i miała 48 cm. Wyniki badań krwi (także żelazo, którego tak często brakuje kobietom ciężarnym) oraz usg w ciązy miałam prawidłowe, samopoczucie również, nie miałam żadnych ani plamień, ani krwawień, zupełnie nic co mogłoby sygnalizować, że jest coś nie tak. Czy nie mogła się urodzić żywa i być wcześniakiem? Tak wiele wcześniaków się teraz rodzi. Do ostatniego dnia chodziłam do pracy (pomimo mrozów i śniegów-tak dobrze się czułam). Miałam iśc na zwolnienie lekarskie na miesiąc przed porodem, ale bardziej z tego względu, żeby na spokojnie przygotowac pokoik, pokupić ubranka na nadejście Tego Małego Człowieczka.
Choć mineły prawie 4 miesiące od tego przykrego wydarzenia dla nas, nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego tak się stało, dlaczego to mnie spotkało, ani pogodzić się ze stratą. To miało być nasze pierwsze upragnione i wyczekiwane dziecko! Dziś mógł to być mój pierwszy dzień matki ....
Zamiast kupować Malutkiej kolorowe lizaki, kupujemy z mężem kolorowe znicze i palimy na Jej grobie. Zamiast wybierać wózek i łóżeczko musieliśmy wybierać trumienkę i pomnik.... Jakie to życie jest niesprawiedliwe!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!