Mam 19 lat ale straciłam już 4 dzieci. Byłam 2 razy w ciąży. Teraz nie mogę mieć dzieci bo nie mam większości macicy. Żyje tylko po to aby kiedyś uszczęśliwić jakieś dziecko z domu dziecka.
Moja pierwsza ciąża była z miłością mojego życia. Byliśmy tacy szczęśliwi tymbardziej że planowaliśmy ślub. Ale jak to bywa gdy człowiek jest najbardziej szczęśliwy to zawsze musi coś się stac. Nagle posypał mi się cały mój świat. 16 grudnia pamiętnego roku poroniłam. A stało się to tak, że pokłóciłam się ze swoim facetem o to że ma przez ciąże nie rezygnować ze swoich marzeń (miał wyjechać do Londynu na pół roku). Wściekła chciałam zejść na dół do kuchni i spadłam ze schodów. Nie jestem z nim, ponieważ on też nie żyję. Zdradził mnie i się zabił.
24grudnia innego roku zostałam zgwałcona. Zaszłam w ciąże. Najpiew wielki smutek, bo co ja zrobie, gdzie zamieszkam i czy będę umiała je pokochać. Umiałam. Gdy usłyszałam jak biją te trzy serduszka pod moim sercem to pokochałam bardziej niż kogokolwiek czy cokolwiek na świecie. Były moję. Rosły we mnie. Nie szkodzi, że dwójka z trójki miała mieć Zespół Downa. To były moję dzieci! Ale Bóg chciała inaczej... Chciał je spowtotem do siebie i chciał znów sprawdzić moją siłe. Zabrał je w prawie 5 miesiącu.