Ja urodziłam mojego Filipka w 23,5tc, po 5 dniach walki,lezenia plackiem bez mozlwosci
wstaania nawet do toalety..chcialam walczyc kazdego dnia choc było nieziemsko
trudno...czułam ruchy i nie mogłam głaskac brzucha by nie wzbudzac wiekszych ruchow Filipka
by nie wzbudzac wiekszych skorczy...piatego dnia po badaniu przyszła pielegniarka i poprostu
odłaczyła mnie od lekow od kroplowek podtrzymujacych moja ciaze...nikt mi nie wyjasnił
dopiero po widocznym protescie mojego meza przyszla lekarka i wyjasniła nam ,ze jest juz 8
cm rozwarcie ze NIE MA SENSU dalej wlczyc??nie zapytano mnie o zgode ja chcialam walczyc do
konca dopuki Fifi sam nie zadecyduje wyjsc ze mnie...po okolo godzinie dostalam krwotoku i
urodziłam w sali zabiegowej:(,odrazu zabrano Filipka kiedy zaopatrywano mu pepowinke
chcialam spojrzec wtedy jakby na zawolanie połozne i lekarz zasłonili soba jego bym nie
widziała:'( I USLYSZALAM lepiej zeby panie TEGO nie widziala...pozniej slyszalam tekst
lekarza...czas ggonu...a połozna przeciez TO zyje...lekarz na to acha to prosze To gdzies
zabrac.:'(kiedy Fifi sie urodził słyszalam taki piskliwy głosik SŁYSZALAM GO!moze to
głopio zabrzmi ale brzmiało to jak takie jedno kwekniecie prosiaczka i cisza...zabrano Go
ułozono w nerce szpitalnej...takiej ktora podaje sie pacjentom na wymiociny!,przykryto go
chustka szpitalna i podłaczono do monitora ktory sprawdzał tylko czy jeszcze zyje...czekali
az moj synek umrze i nic nie robili...wiem ze był za malutki ale mogli probowac mogli
pomyslec o matce- o mnie ze chcialabym sie z nim pozegnac zobaczyc przytulic... zawolali
tylko mojego meza ,zapytali go czy chcemy Fifi ochrzcic bo umrze lada chwila i jakie nadac
mu imie...moj maz zgodzil sie i nadał imie Filip tak jak ustlalismy dzien wczesniej imie
jakby wiedzac co ma sie zdarzyc.... moj maz pozniej mowił ze był sliczny ze taki tyci ,ze
miał normalna twarzyczke ,nosek ,zamkniete oczka,ze wygladał jak noworodek tylko
malenciutki. Mnie po porodzie odesłano na te sama sale na ktorej lezalam z kobieta w
normalnej ciazy,ktorej akurat podłaczono KTG...pamietam tylko ze bardzo zaczelam plakac i
krzyczec ze nie wytrzymm..tylko te słowa NIE WYTRZYMAM,maz zroił awanture i przeniesli mnie
na jakis inny ginekologiczny oddział gdzie lezalam z bardzo mila starsza pania...lekarze na
obchodzie jakby nigdy nic tylko miedzy soba to TA i kazdy juz wiedział...nie było zadnego
PRZYKRO MI...tylko te spojrzenia...nie było psychologa,była tylko pani neonatolog ktora
przyjeła mojego synka po porodzie ,ktora przyszła i poinformowała ze mozemy zabrac
ciałko,ale po sekcji..wypisalam sie nastepnego dnia. 10 dni pozniej był pogrzebik i miałam
szanse zobaczyc Filipka ale tego nie zrobiłam:( nie wiem dlaczego..przeciez otworzyli na
moja prosbe trumienke,podeszlismy z mezem a ja dostrzegłam tylko lewe uszko i okropna zszyta
szrame na głowce z tyłu po sekcji...tylko tyle i az tyle...dzis jest dzien dziecka a ja mam
okropny dzien patrze na mojego drugiego synka i płacze..przepraszam to nie w tym watku
chyba...eh...swiatełko[*]
Filipek ur/zm 19.01.2007r 23tc[*],
Mateuszek ur. 17.03.2008r 36tc,
Alanek ur 21.10.2012 39,6 tc!:o)
oraz Aniołek ktory umarł w brzuszku w 15 tc a o czym dowiedzialam sie w 18 tyg.zabieg 19.06.2015
spijci
|