I ja "sie dobrze czuje"... czasem sama zaczynam w to wierzyc... moje
doswiadczenie z otoczeniem jest jednak inne. Odkad przestalam mowic i plakac przy innych -
doprowadzono mnie do tego bardzo szybko unikajac tematu, milczac... zmieniajac bezpardonowo
temat... dano mi odczuc - "uff, nareszcie jest znowu normalna, dobrzeze tak szybko
stanela na nogi bo rozpacz jej nic nie pomoze, a i my mozemy zyc spokojnie:. Jak tylko
czasami sprobuje sie znowu wychylic ze swoimi uczuciami - zaraz pojawiaja sie glosy - co
kobieta to rozna historia, to tak powszechne... po czym opowiada ktos o kobiecie, co to
przez cala ciaze musiala lezec i dziecko urodzila...
ja juz nie walcze... choc
czasem czuje sie bardzo osamotniona z moja zaloba...a raczej z jej brakiem na zewnatrz...
juz wiem, ze Krzysia nie moge wspominac przy otaczajacyh mnie ludziach - ze oni tego nie
chca - i nie ma po co ich zmuszac... czasem chcialabym przynajmniej wspomniec o wyborze
pomniczka - moze juz nie o samej traumie jego smierci... o tym, ze mama lezacego obok niego
Piotrusia zapalila i mojemu Krzysiowi swieczke... ale i o tym nie wypada mowic... wiec nie
mowie nic - smieje sie i zartuje, pracuje, robie zakupy, owszem jezdze na wakacje (choc od
smierci Krzysia nie minelo jeszcze 4 m-ce)... tylko w samotnosci z Krzysiem rozmawiam i
placze...
|