U mnie było tak, że na początku ludzie dziwili się, że tak dobrze sobie
z tym radzimy, a z czasem - już po 6 miesiącach od pogrzebu, zaczęli się niecierpliwić. Ich
zdaniem powinnam się otrząsnąć, być taka jak dawniej, wesoła i zadowolona z życia...
/> W tamtym okresie mniej taktowni znajomi, w tym lekarz-ginekolog udzielali mi
"złotych rad". Powinnam się rozerwać, iść na dyskotekę, poćwiczyć, bo ruch
świetnie wpływa na samopoczucie... 8(
Powiedzieli bezczelnie, że swoim
zachowaniem powoduję swoje trwanie w żałobie.
Zauważyłam, że ludzie, którzy nie
przeżyli tragedii osobistej, uważają, że żałoba powinna trwać ileś tam czasu, BO WYPADA. Pół
roku to maksimum, a potem należy wrócić do normalnego życia, jakby się nic nie stało. A do
czego tu wracać, skoro życie odwóciło się do góry nogami i wszystko trzeba układać od
nowa?
Gdzieś tak dopiero rok po śmierci synka poczułam pierwszy raz szczęście,
zadowolenie z tego, że żyję. Miałam ochotę zrobić makijaż czy przygotować ulubioną sałatkę.
Mimo, że po drodze urodził się nam drugi synek i oczywiście cieszyłam się bardzo z tego, że
jest. Wcale nie byłam smutną mamą, może tylko smutniejszą niż przy pierwszym synku... Po
prostu żałoba musi swoje potrwać.
|