Jestem na forum od stycznia, ale często brak
mi sił by coś napisać. Gdy czytam coraz to nowe wpisy łzy mi na nic nie pozwalają. To
niemożliwe by było tyle cierpienia. Mój synuś miał pępowinę dwa razy wokół szyi, i na
nóżkach. Udusił się trzy dni przed planowaną cesarką. Mimo, że już dwa tygodnie leżałam pod
obserwacją w szpitalu i byłam pewna że nie może sie nic wydarzyć, bo przecież jestem pod
opieką lekarzy, stało się najgorsze. Nie mogę sobie tego wybaczyć, że uśpiłam swoją
czujność, że zdałam się tylko na lekarzy. Może gdybym naciskała, żeby ta cesarka była już,
natychmiast...wierzyłam że oni wiedzą co robią. Też czułam takie dziwne ruchy dziecka, ale
nie sądziłam, że coś mu się dzieje, a ono się dusiło. Teraz już wiem, że te silne ruchy,
jakby szarpnięcia, które czułam jako ostanie to była śmierć mojego ukochanego Syna. To
prawda, że zbyt mało jest informacji o tym co może się wydarzyć w czasie, gdy myślimy, że
tak naprawdę już nic nie powinno się złego wydarzyć. Zapalam światełka dla naszych
Maleństw (*)(*)(*) Mam nadzieję, że jest Ci tam dobrze mój Franusiu(*) Mama +Aniołka
5tc, +Franusia (zm.30.11.2007 w 38tc) oraz 5 letniej Wiktorii
|