Maleńki przepraszam... Obce osoby nie muszą znać całej prawdy. Nie mogę też milczeć i wypierać się Ciebie. Okropnie bym się z tym czuła...Ty wiesz o czym mówię. Myślę o Tobie, choć znalazłam sobie absorbujące zajęcie, być może nową pracę. Wczoraj poznałam kilka nowych osób: wesołych, odrobinę szalonych, pełnych zapału do pracy...Wiem, że muszę żyć dalej, może kiedyś odważę się opowiedzieć komuś moją historię bez happy endu...:-( Nie jest mi łatwo o Tobie rozmawiać, moja rodzina nigdy nie okazała mi tego, że chce rozmawiać o Tobie. Dlatego nauczyłam się przeżywać Twoją stratę w ciszy, w samotności...Teraz kiedy poznaję nowych ludzi, a oni pytają: Czy masz dzieci muszę odpowiedzieć prawdę, choćby była bolesna. Kiedyś poszłam na "próbę" do sklepu, gdzie były trzy inne panie, odpowiedziałam im na to pytania, że "nie", ale czułam się przy tym tak bardzo źle. Drugiego dnia nie pojawiłam się w tym sklepie... Prawda jest taka, że boję się ludzi, że będę mnie z góry oceniać. Niektórzy nie rozumieją jak można w takich okolicznościach stracić dziecko, inni nie mają pojęcia, że to się w ogóle zdarza...To takie trudne i... niesprawiedliwe. Dlaczego ja muszę przez to przechodzić? Dlaczego nie mogłam jak inne szczęśliwe mamy urodzić o czasie, zdrowego, ślicznego dzidziusia? Cieszyć się nim, z przyjemnością opowiadać o nim rodzinie i znajomym? Choć minął rok, czasami zadręczam się takimi pytaniami. Wiem jednak, że czas, ani świat się nie zatrzymał. Pędzą jak szaleni, a z czasem słuch o historiach bez happy-end'u zaginie... Słuch, lecz nie moja pamięć. Wiem, że są osoby, zupełnie nie znane, które również pamiętają o Tobie. Dziękuję im... Dla Ciebie Maleńki [*] zapalam światełko pamięci
|