Drogie mamy aniołków. Tak jakoś tu trafiłem (Tomek tato Maćka) do tego posta… może tak miało być. Zacząłem czytać i … BARZDZO mi przykro, że tak wiele z was nawet nie zobaczyło swojego upragnionego dziecka. Mój synek kiedy umarł miał tylko 15 lat. Odszedł cichutko, we śnie, bez cierpienia z lekkim uśmiechem na ustach. Minęło już pół roku od jego śmierci a ja cały czas usiłuję się dowiedzieć jaka była przyczyna śmierci. Nie mam nawet do kogo mieć pretensji. Był zdrowy, choć z tego co się stało widać nie, nie zginął w wypadku, nikt mu krzywdy nie zrobił. Do kogo mieć pretensje? Do Boga? Nie mogę, bo to syn uczył mnie wiary. Maciek zostawił mnóstwo wspomnień po sobie. Kojarzy mi się z wszystkim co mnie otacza. Czuję jego obecność. To takie niesamowite uczucie. Nawet czasem myślę, że zwariowałem. Co do wspomnień. Zastanawiam się już, któryś raz z moją żoną, że może lepiej było by gdybyśmy nie mieli naszego syna, może byśmy cierpieli ale nie ta jak teraz kiedy mamy tyle wspaniałych wspomnień. Z innej strony nie wyobrażam sobie stracić dziecko i nie mieć tego wszystkiego co mi dało. Tyle myśli targa moją głowę… Życzę dożo sił Osierocony tato Maćka Światełka dla wszystkich aniołków (***)(***)(***) http://www.maciekwronka.pamietajmy.com.pl/
|