I powróciła nadzieja....Wielka radość mój synuś ma szanse przeżyć, tylko musze dojechać jak najszybciej do Warszawy, ale to też okazało się wielkim problemam.Lekarz anestezjolog(z karetki)stwierdził że mój stan jest bardzo poważny i nie zgadził się żabym jechała bez opieki lekarza ginekologa.I tak przez prawie 2 godziny czekałam żeby jakiś doktor się "zlitował"i zemno pojechał( ponad 20 lekarzy na oddziele i wszyscy zajęci).W końcu zapadła decyzje że pojedzie położna wyposażona w koszyczek wiklinowy,niemam pojęcia jak ona mieła nam pomóc jaśli moje dziecko by przyszło na świat w karetce( nie było inkubatora). Udało się dojechaliśmy na miejsce( 16.30).Dziecko nadal żyje,słychać tętno i znów łzy szczęście.Mówiłam do mojej malutkiej kruszynki że będzie dobrze,żeby się nie poddawało,tu mam pomogo...i tak trafiłam na warszawską porodówkie,zrobiona mi wszystkie badania,oprócz najważniejszego-USG,podłączona kroplówki,ktg.Skurcze się uspokoiły, nie były już takie regularna, mój mały syneczek wkońcu zaczoł domnie pukać....może to było pożegnanie.... I znów czekam , niemam pojęcie dlaczego niebyła podjęta decyzje o cięciu cesarskim,przeciesz było wiadomo że lada chwila mogę znów zacząć rodzić, miałam już rozwarcie na 4-5 cm,a maje dziecko jest skrajnym wcześniakiem i wkażdej chwili może się poddać (nadal tętno spodało). Może lekarze liczyli na to że przetrzymają mnie do rana i wtedy podejmą decyzję....ale się nieudało około 3 nad ranem znów się zaczeło..... Nie będę pisać do samego końca bo to jest horror,moje dziecko była dzielna i niepoddawalo się do samego końca.Czytałam wiele historij na tym forum wszystkie są straszna i żedna z nich nie powinna się wydażyć.Moja historia jest inna, bo ja liczyłam się z tym że maje dziecko może w każdej chwili usnąć podmoim sercem lub zaraz po porodzie,wiedziałam że to wszystko może się skończyć źle, ale nie myślałam że aż tak tragicznie, cały czas była ta nadzieja....Mój Dawid nie dostał szansy, a ja nie potrafiłam mu pomóc,byłam zabardzo naiwna.Teraz walcze żeby osoby które są odpowiedzialna za całą tragedię nie czuły się bezkarna i żeby nikt w przyszłości nie przeżył czegoś takiego co my przeżyliśmy...
|