Podczas badania odczuwałam straszny ból i zaczełam bardzo krwawić,lekarz który mnie badał stwierdził że" chyba wody się sączą",ale usg nic niewykazało,położyłam się na sale i miałam obserwować.Ta noc była straszna,niespałam nieruszałam się,tylko myślałam jak to możliwe,co się mogło stać.Naszczęście wody nie odchodiły,ale zaczełam mieć dziwna upławy. W szpitalu na kazdym obchodzie zgłaszała że dzieje się coś złego,wszyscy lekarz to lekceważyli,nie potrafili mi wyjaśnić dlaczego tak się dzieje.Mój lekarz prowadzący do kórego chodziłam prywatnie ,mając dyżury ani razu do mnie nie przyszedł.Byłam przerażona ,osamotniona(bo oddział był zamknięty dla odwiedzających,a ja niewstawałam z łóżka,tylko mój mąż wpadał na 5 min.)jedyną radością był mój malutki synuś który do mnie pukał i dawał mi nadzieje że będzie dobrze.Mineły dwa tygodnie,na rannym obchodzie usłyszała że może pani dziś wyjść do domu.Ciągle mmiałam te upławy,od lekarki usłyszałam że ona nic tu nie widzi,wszystko jest dobrze.Intuicja mi mówiła że coś jest nie tak ,ale wkońcu ja niejestem lekarzem. Ucieszyłam się i wróciłam do domu. W domu cały czas leżałam,żeby się nic nie stało,żeby niewracać do szpitala ale nawet to niepomogło.Po czterach dniach wróciłam ale już bez wód płodowych.Trafiłam na porodówke.KTG niewykazało żadnych skórczy,tętno dziecka było prawidłowe,szyjka zamknięta.Nie było żadnego zakażenia.Dostałam sterydy na rozwinięcie płucek Dawidka i byłam zapewniona że kwalifikuje się do przewiezienia nas do Warszawy.Mieli jak najszybciej szukać miejsca a ja trafiłam na patologie ciąży.I modliłam się żeby te miejsce się znalazło jak najszybciej.Niewiedziałam ile moje dzieciątko jeszcze będzie wstanie wytrzymać.
|