Ja, AniuPi, "rozdaję" szczodrze zmarłe dzieci, poronione, bez głowy, z wnętrzościami na wierzchu, bez nóżek i z innymi tragediami tym wszystkim, którzy tak banalnie podchodzą do naszej tragedii, sprowadzając ją - co tu dużo ukrywać - do pewnej czynności fizjologicznej. Zawsze mówię: "No to właściwie jeśli śmierć dziecka bez głowy (bo zazwyczaj mówię o moim), to dla ciebie żadna wielka strata, to nic, tylko życzyć Tobie tak emocjonujących przeżyć". Trochę takim wtedy nie w smak, bo od razu odzywa się ich czujna wyobraźnia i strach przed "złą wróżbą", bo wypowiadam swe słowa bez nuty sarkazmu, ale za to z powagą i przekonaniem. Cynizm i ironia, to mnie ratuje... Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
|