...wiesz po stracie mojego syna długo byłam w szoku ...potem depresja ...rok czasu psycholog terapeuta ...wiem co czujesz ...bałam się ludzi każde spojrzenie wydawało się ...jakby chcieli powiedziec że to moja wina...rodzina mnie nie odwiedzała ...nikt nie chciał ze mną rozmawiac...gdy szłam chodnikiem przechodzili na druga stonę ulicy ...gdy spoglądałam w ich sronę odwracali głowę udając zainteresowanie czym innym....brak słów nie wiem dlaczego tak się zachowują ..może myślą że lepiej udawac że nic się nie stało...po miesiącu od śmierci syna byłam z młodszą córką u pediatry przysiadła się kobieta i zaczyna mówic .." a słyszała pani o tym chłoczyku ...jak go załatwili i co zrobili ...przerwałam jej mówiąc że jestem mamą tego dziecka...odskoczyła ode mnie jak bym miała hiv...jakbym zarażała....są okrutni ...ale miałam jedną koleżankę nawet nie taką bliską ...tylko ona mi pomogła ...przychodziła siadała i słuchała ...o moim synku o tym jaki był co robił miał prawie 8 lat a więc zdjęc dużo...mało nie zwariowałam potem nagle przestałam mówic ...siedziałam w kąciku kiwałam się to w przód to w tył...to ona mnie wzieła za rękę i zaprowadziła do lekarza ...nikt inny ..dobrze bybyło gdybyś miała kogoś takiego ...śmierc syna w moim przypadku oddaliła nas z mężem od siebie...nie potrafiliśmy ze sobą o nim rozmawiac...do tego stopnia że nawet nikt nie potrafił z nas wypowiedzic jego imienia ...ale wiedz są ludzie niestety którzy nawet nie potrafią tego bólu sobie wyobrazic....moja bratowa powiedziała mi po trzech miesiącach .." no weź już przestań przecież to już tyle czasu minęło "...w marcu było 6 lat od kiedy mój synek dołączył do armi aniołków... a ja gdy teraz do ciebie piszę łzy wycieram z policzków ..bo to wciąż boli ..wciąż jakby wczoraj ...a czs nie leczy ran ...tyko tęsknotę powiększa ...jestem z tobą ...będę się modlic za ciebie i twego aniołka ...