No narazie u mnie nic się nie zmienia - na lepsze też nie. Nowy docinek
teściowej już mnie tak nie rozwalił ale gdzieś tam ukłuł (spotykamy się wszyscy na 1
listopada, może nadarzyć się okazja do .... różnych rzeczy). Problemy, które się pojawiły
zostały narazie uśpione, zobaczymy co dalej. A u mnie wszystko dobrze - przynajmniej na
zewnątrz. Brzuszek się zokrąglił, maleństwo fika i oczywiście śpię na stojąco. A Marceli mi
na to nie pozwala. Od miesiąca budzi się conajmniej raz w nocy (dzisiaj 3 razy), chodzi spać
ok. 22, wstaje przed 8 i nie chce spać w dzień. Jeżeli ktoś tak jak ja mieszka w zupełnie
obcym mieście, zdala od rodziny i znajomych, przebywa z dziećmi całą dobę, a mąż wraca z
pracy po 12 godzinach codziennie, to wie o czym mówię. :-)) Do tego jeszcze duszę w sobie
ten strach, że może jednak coś jest z maleństwem nie tak. Z nikim o tym nie rozmawiam ale
siedzi to we mnie głęboko. Wogóle ten mętlik w głowie jest straszny. Mam nadzieję, że
jeszcze nie jestem wariatką? :-) Z drugiej strony wierzę, że będzie dobrze. Uda nam się
znowu. http://lauratremska.pamietajmy.com.pl
|