Mogę się tylko domyślać,że lekarz nie zadzwonił o 3.00,
bo walczyli o Dziecko. Nic by nie zmieniła Wasza obecność, a moglibyście tylko im
przeszkadzać. Gdy stan naszej Zuzi był kiepski i musieli przy niej dużo pracować, to
przepraszali nas i kazali wyjść z oddziału. A wyobrażasz sobie,że dziecko umiera, a lekarze
chcą reanimować, a Ty stoisz za plecami i płaczesz? Życie to nie "Ostry Dyżur",
gdzie na filmie rodzice patrzą, jak ich dzieci się reanimuje. W szpitalu rzadko dzieci mają
możliwość odejścia w ramionach rodziców, bo rodzice jednak na to nie pozwalają, zatrzymują
pociechy.
Co do dwóch różnych ocen tych samych lekarzy, to zapewne byliście
traktowani tak samo,ale dla jednych pewne słowa będą drażniące,a dla innych nie. Co do słów,
że z dziećmi to loteria, to czy Ci się to podoba, czy też nie-to prawda. Niektóre maluszki
mimo fatalnych rokowań, wychodzą do domu i cieszą się życiem, a te z którymi nie powinno być
większego medycznego problemu odchodzą. Nie sądzę,aby ktoś narażał Twoje dziecko na kolejne
operacje, bo lekarze się muszą na kimś uczyć. To po prostu pech, nie wytłumaczalne, dlaczego
w jednym przypadku będą się pojawiały komplikacje w innym nie! U nas nie wiadomo skąd
pojawiła się komplikacja będąca ewenementem na skalę światową. Musisz zaakceptować
sytuację,że nie znajdziesz winnego śmierci dziecka. Lekarze to nie
cudotwórcy.
Przepraszam,jeśli może zbyt dosadnie to wszystko ujęłam. Wiem, co
przeszłaś, bo moja Zuzia była po 3 poważnych operacjacj operacjach i kilku zabiegach też w
narkozie. Ja już przestałam szukać i przestałam obwiniać sibie. To bardzo
ważne. Wszystkiego dobrego "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|