Ja z wyjatkiem tego dreczacego mnie
pytania dlaczego nie zadzwonil wczesniej nadal zlego slowa nie powiem na tamtejszych
lekarzy.Zadzwonil i powiedzial mysle,ze najlepiej jak mozna bylo przekazac taka informacje,
powiedzial rowniez ze jesli chcemy to mozemy przyjsc do szpitala i pozeganc sie z nia,
dokladnie pozniej opisal co sie dzialo, jak to wygladalo. Zwykle jest tak ze dziecko zostaje
jeszcze przez dwie godz na oddziale, ale lekarz zaproponowal,ze jesli chcemy to moze
przesunac zaklad pogrzebowy na pozniejsza godzine i byc z nia dluzej.Wczesniej rowniez
lekarze zawsze odpowiadali mysle ze wyczerpujacoi jaki byl stan Olgi, nawet gdy nie
pytalismy to sami podchodzili i rozmawiali, czasem tak ot po prostu , nawet gdy byl dobry
stan podchodzili i rozmawiali. Po jej smierci natomiast gdy poszlismy podziekowac za to ze
dzieki nim moglismy cieszyc sie naszym sloneczkiem przez dwa miesiace, razem z nami plakali,
przytulali, okazali wspolczucie i zrozumienie( 3 lekarzy). Mysle, ze byli tam ci sami
lekarze z ktorymi Wy sie spotkaliscie, dziwne ze spotkalysmy sie z tak roznym przyjeciem i
mamy tak skrajen opinie. Nie mam pojecia czym to moze byc uwarunkowane, dodam,ze nie bylismy
niczyimi znajomymi ( jako ze jestesmy z Poznania) nikomu tez nie dalismy koperty. Ciezko to
zrozumiec dlaczego spotkalysmy sie z tak roznym przyjeciem.A dlaczego u Twojego synka doszlo
do perforacji jelitka? Tez mial jejunostomie?
Dziekuje Wam dziewczyny za kazde
cieple slowo. Trzymajcie sie. ania mama aniolka Olguni (ur.04.02.2009 zm.07.04.2009) i Amelki (16.10.2006)
|