Asiu, 9 miesięcy to wcale nie jest dużo czasu. Pamiętam - mój największy kryzys nastąpił 8 miesięcy po śmierci Martynki. Czułam się bardzo źle ze sobą, nie spełniałam oczekiwań. Wszyscy liczyli na to, że "już się pozbierałam". Jest taka książka o stracie - "Powrót nadziei". Przyniosła mi wtedy sporą ulgę - opisano tam etapy przeżywania żałoby i odnalazłam swój punkt na tej mapie...
Jedyna rada, jaką mam dla ciebie na ten czas, to byś potraktowała siebie jak rekonwalescenta, byś była dla siebie dobra, wyrozumiała. Dbaj o siebie, nie wymagaj, a dbaj. Spróbuj sprawiać sobie jakieś drobne przyjemności - kup sukienkę, idź do kina, na spacer, zjedz lody, poczytaj w parku gazetę, nie spiesz się... Takie zachowanie nie ma ci niczego zrekompensować. :) Nie da się przecież. Po prostu spróbuj siebie odpocząć.
Pomyśl - czego dla ciebie w takiej sytuacji chciałaby twoja dorosła córka... Pomyśl i spróbuj tak żyć - na początek choć jeden dzień. Trzymam kciuki!
:)
|