Ja też nie uważam żeby moje dziecko było narzędziem do zmiany świata i ludzi. Muszę jednak przyznać że Tomuś wiele mnie nauczył. Dzielnie, z uśmiechem i radością znosić całą sutyację. Z podziwem patrzyłam jak moje dziecko kurczowo trzyma się życia ... dla mnie, dla siebie, dla świata ... nie wiem... Ale tryskałam z dumy gdy lekarze mówili że on sam się odłapuje, że gdyby nie on to oni by mu nie pomogli, że ma ogromną wolę życia i walki o nie... Jeśli on tak żył a był taki maleńki to chyba jednak warto o to życie walczyć z uśmiechem i radością na twarzy. Moje dziecko odeszło aby mogło być szczęśliwe. Nie chcę obciążać go prośbami o pomoc. Nie jest mi lekko mam ogromne trudności ze znalezieniem pracy i problemy finansowe ale żyję dalej i uśmiecham się. Kiedyś przecież będzie lepiej. buleczka