Witam, przytulam Cię mocno i wirtualnie i życzę dużo siły, optymizmu (choć wiem sama, że czasami trudno). Moje życie też nie było usłane różami, porównując z innymi np. z moimi młodszymi siostrami. Podejrzenie padaczki, czerniak, guz w kolanie, operacja ginekologiczna od lekarza do lekarza, ale nie narzekałam, bo przecież każdy coś ma. Ale gdy 08.04.2008 urodził się nas synek Mateuszek, wcześniej "zasnął" we mnie, przelał się dzbanek ... gorycz, niedowierzanie - same to znacie niestety. Wiele lat starań się, przy czym lekarze nie dawali mi szans na zajście w ciążę, jednocześnie zaszłam w ciążę i zaczęliśmy adopcję, którą jak się okazało że jestem w ciąży wstrzymaliśmy proceduralnie. Dnia 08.04.08 w 33 tc w wieku 33 lat urodziłam martwego synka. Mój mąż o wiele starszy chyba do dziś nie może tego wszystkiego pojąć, ale mnie wspiera jak tylko potrafi. Żyje za siebie i za mnie, a ja płaczę za siebie i za niego. Moja młodsza siostra pod koniec marca urodziła córeczkę - wszystko ok. Nie mogę jej odwiedzać, bo się zanoszę od płaczu, a mąż ma w oczach łzy. Z jego strony nikt na pogrzeb nie przyjechał, no bo po co ... nie wiem do dziś kim był dla ich nasz Mateuszek. Zachowują się tak, jakby to się wogóle nie wydarzyło, opowiadając nam o ich problemach, które dla nas nie są problemami, lecz życiem codziennym. Nie wiem, co będzie jutro, wierzę, że lepiej i w końcu będę mamą ziemską. Czasami boję się żyć, po tym co mnie w tym roku spotkało, ale chcę żyć dla Mateuszka i mojego męża, którego mi szkoda, bo może gdyby nie "trafił" mnie, jego życie wyglądałoby inaczej, a tak bardzo chciał być "tylko" tatą ... Życzę dużo wytrwałości i wiary, że będzie dobrze i to wkrótce, bo przecież kochane Aniołkowe mamy, my też na to zasługujemy.
Iwona mama Aniołka Mateuszka (*+ 08.04.08, 33 tc) http://mateuszekbinkowski.pamietajmy.com.pl)
|