Znalazłam te słowa na tej stronie, wkleiłam jeszcze raz. Przeczytajcie, bo dodaja otuchy... sa takie prawdziwe: Harrison - napisała: Trzeba uczyć się siebie na nowo, bo tamto stare ja umarło razem z nim. „Wymyślać” siebie na nowo. Spróbować tchnąć życie w kukłę, która z nas została. I dni jakoś same się toczą. Choć wolno niemiłosiernie.
Cierpliwie czekać, aż zacznie się czegoś chcieć. Gdzieś pojechać, coś zobaczyć, mieć coś nowego. I powalczyć ze skradającym się uczuciem zdrady wobec dziecka. Jak ja mogę się z czegoś uśmiać, pozwolić na jakiejś wyjście, nowy zakup gdy moje dziecko nie żyje i jest zakopane pod ziemią. Zdrada! Zdrada! – krzyczy coś w środku. Zapomniałaś o swoim dziecku? Wyrzuciłaś je z pamięci?
Kanty bólu z czasem łagodnieją, powoli zaczyna sączyć się radość. Przez chwilę można znaleźć ukojenie, odetchnąć głębiej. Na początku się TEGO nie zauważa, ale TO jest. Niezależnie od nas. Niejako siłą inercji. Jak i większość naszego życia.
Sinusoida lepszych i gorszych dni krąży niespokojnie. To się wspina; to opada.
Czas rozdzierania i czas zszywania. Czas beznadziei i czas nadziei.
Co i raz dopada mnie myśl jak to możliwe, że ja żyję i dalej "w miarę normalnie", gram w tym filmie bez jednego aktora. A ze światem nie stało się nic. Śnieg spadł jak zwykle w tym roku w urodziny mojego syna. Jak gdyby nigdy nic.
To późniejsze PO, już nieco spokojniejsze, wcale nie będzie takie „cacy”, choć czasami „okraszone” jeszcze nowym dzieckiem. To życie odarte z poczucia bezpieczeństwa, z poczucia jakiejkolwiek kontroli nad życiem swoim i swoich bliskich.
Ale żyjemy, a każdy dzień przybliża nas do spotkania...
Trzeba uczyć się siebie na nowo, bo tamto stare ja umarło razem z nim. „Wymyślać” siebie na nowo. Spróbować tchnąć życie w kukłę, która z nas została. I dni jakoś same się toczą. Choć wolno niemiłosiernie.
Cierpliwie czekać, aż zacznie się czegoś chcieć. Gdzieś pojechać, coś zobaczyć, mieć coś nowego. I powalczyć ze skradającym się uczuciem zdrady wobec dziecka. Jak ja mogę się z czegoś uśmiać, pozwolić na jakiejś wyjście, nowy zakup gdy moje dziecko nie żyje i jest zakopane pod ziemią. Zdrada! Zdrada! – krzyczy coś w środku. Zapomniałaś o swoim dziecku? Wyrzuciłaś je z pamięci?
Kanty bólu z czasem łagodnieją, powoli zaczyna sączyć się radość. Przez chwilę można znaleźć ukojenie, odetchnąć głębiej. Na początku się TEGO nie zauważa, ale TO jest. Niezależnie od nas. Niejako siłą inercji. Jak i większość naszego życia.
Sinusoida lepszych i gorszych dni krąży niespokojnie. To się wspina; to opada.
Czas rozdzierania i czas zszywania. Czas beznadziei i czas nadziei.
Co i raz dopada mnie myśl jak to możliwe, że ja żyję i dalej "w miarę normalnie", gram w tym filmie bez jednego aktora. A ze światem nie stało się nic. Śnieg spadł jak zwykle w tym roku w urodziny mojego syna. Jak gdyby nigdy nic.
To późniejsze PO, już nieco spokojniejsze, wcale nie będzie takie „cacy”, choć czasami „okraszone” jeszcze nowym dzieckiem. To życie odarte z poczucia bezpieczeństwa, z poczucia jakiejkolwiek kontroli nad życiem swoim i swoich bliskich.
Ale żyjemy, a każdy dzień przybliża nas do spotkania...
|