Hugs, śledzę ten wątek od samego początku, ale nie zabrałam nigdy głosu, bo ja przeżyłam terminację ciąży i opisałam swoje wspomnienia na forum zamkniętym i częściowo tutaj. Powtórzę słowa, które zawsze powtarzają kobiety, które zdecydowały się na taki krok jak ja: nikt Ci nigdy nie powie wprost, co masz zrobić, bo decyzję musisz podjąć sama ze swoim mężem. To jest zbyt trudne, aby ktoś mógł unieść cudze brzemię takiej decyzji. Ja po prawie roku rozprawiłam się ze swoim sumieniem, emocjami, wątpliwościami i jestem całkowicie pewna, że dobrze postąpiłam. Mało tego: gdyby mi się, nie daj Panie Boże, zdarzyło kolejne dziecko z wadą letalną, to podjęłabym taką samą decyzję. Ktoś mi ostatnio powiedział: "Ty miałaś łatwiej, bo twoje dziecko nie miało centralnego układu nerwowego i nic nie czuło, a co ma powiedzieć kobieta, której dziecko nie umrze od razu, tylko po dwóch godzinach, trzech dniach itd.?" Być może, ale im bliżej terminu porodu, tym centralny układ nerwowy i umiejętność odczuwania bólu jest większa. Tego bym nie zniosła. Zdaję sobie sprawę, że moje rozumowanie nie jest popularne ani modne, bo często jest kojarzone z tchórzostwem i brakiem heroizmu, a nawet miłości do swojego dziecka. Dlatego zawsze podkreślam, że to są moje wnioski, moje opinie i moje przekonania. Nauczyłam się tu olbrzymiej tolerancji i nigdy nie skrytykuję nikogo, kto myśli inaczej i postąpił inaczej. Hugs, ja uważam, że powinnaś przede wszystkim zapytać samej siebie, co uważasz za lepsze, a zapewniam Cię, że nawet jeśli będziesz miała wątpliwości, to Twoje sumienie i serce powiedzą Ci. Nie rób nic tylko dlatego, że ktoś Ci coś zasugerował, polecił, podszepnął. To musi być absolutnie Twoja autonomiczna decyzja, a bądź pewna, że tutaj zostanie ona przez nas wszystkie w pełni zaakceptowana. Nie wiem czego Ci życzyć. Jest Ci teraz niezwykle trudno i będzie jeszcze trudniej. Myślę często o Tobie i wiem, co czujesz... Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
|