Wczoraj ostatnia wizyta u lekarza zaliczona. Wszystko ok, dziecko rośnie, serduszko bije...wszyscy życzyli szczęśliwego rozwiązania i pozostał tydzień a potem do szpitala. Strasznie się boję że coś się stanie, że znów serduszko przestanie bić i nic juz nie zostanie oprócz łez. Ta świadomość kruchości życia mnie przeraża. Upierałam się przez całą ciąże, że nic nie będę szykować przed porodem a w niedzielę zniosłam ubranka ze strychu, wczoraj kupiłam ciuszki na wyjście Franka ze szpitala.Za 4 dni przyjeżdża babcia żeby zająć się dziećmi na czas mojej nieobecności. Tylko łóżeczka nie rozkładam, wózka nie piorę- jejku jak ja się boję...
|