Pani Bożenko,
U mnie niestety jest bardzo podobnie jak u Pani. Wstaję z łóżka i próbuję przeżyć kolejny dzień. Mam wrażenie, że nie jest lepiej, a właśnie gorzej. Tak jakby teraz dopiero do mnie docierało to co się stało, jakby teraz tęsknota uderzała z prawdziwie dużą siłą. Do pracy wracam pod koniec września, na co dzień skupiam się na prostych czynnościach - pranie, sprzątanie, nauka i realizacja postawionych mi celów zawodowych, ćwiczenia, seriale. Wszystko byle zająć myśli. To forum, które śledzę non stop... Przynosi ukojenie... Z domu praktycznie w ogóle nie wychodzę. Dopuszczam do siebie tylko rodzinę i najbliższych przyjaciół. Od reszty się odsunęłam. Nie mam ochoty na spotkania ze sztucznym uśmiechem na ustach...
U mnie podobnie jak u Pani ciągną się sprawy wypadku, do tego walka z ubezpieczycielem, być może będzie trzeba wytoczyć sprawę sądową... Do tego ciągła walka z infekcją, której nabawiłam się podczas ostatniej operacji w szpitalu, próba dojścia do sił. Z tego wszystkiego bardzo mi włosy wypadają. Jestem wyniszczona i od wewnątrz i od zewnątrz. Z dawnej radosnej dziewczyny jaką byłam nie zostało już nic... Cień człowieka.
Nie mogę powiedzieć, że nie miewam lepszych dni, bo i takie się zdarzają. Takie dni,w których potrafię się śmiać i wygłupiać z mężem, w których cieszę się z tego, że mam Synka i z tego, że mogę nazwać się Mamą. Tylko czemu to moje macierzyństwo musi być tak bolesne...
Dziś mamy z mężem rocznice ślubu, a ja od rana smutna, bo ten dzień uświadamia mi ile lat już walczymy o maleństwo. Pojawiło się po długiej walce i poszło do nieba...
Trzymam kciuki i za Panią i za Pani Syna. Przypuszczam, że te problemy mogą być na tle nerwowym? Takie traumatyczne wydarzenia są bardzo wyniszczające.
Czekam na lepsze dni i trzymam kciuki, żeby u Pani takie niebawem się pojawiły. Ściskam serdecznie.
Patrycja
PM
|