Jestem mamą Antosia, który urodził się 15 lipca w 29 t.c. i żył 1,5 doby. Moją historię opisywałam już na tym forum, w innych wątkach. Antoś żył krótko, ale czy to oznacza, że ma nie istnieć w świadomości innych ludzi? Ja i mój mąż wiadomo, myślimy o nim każdego dnia, odwiedzamy na cmentarzu. Ale na Wszystkich Świętych i Zaduszki pojechaliśmy w rodzinne strony, na groby naszych ojców, teść też zmarł w tym roku. I tam - ze strony całej rodziny cisza...nikt nie wspomniał słowem o Antosiu, jakby nie istniał...Tuż po Jego śmierci i pogrzebie cała rodzina była przy nas, ale teraz...po prostu nie ma tematu. Tylko brat męża zapytał, czy postawiliśmy już pomnik, mama wspomniała coś o tym, że chce nam dać znicz, żebyśmy postawili "maleństwu", nawet nikt nie wymawia Jego imienia. Mój brat natomiast, jak powiedzieliśmy, że chcemy wcześniej wyjechać w niedzielę, żeby pójść jeszcze na cmentarz zdziwiony zapytał: "A kogo Wy tam macie"? Zapomniał! W ogóle większość rodziny wielce zdziwiona, że tak wcześnie wyjeżdżamy w niedzielę... Miałam ochotę krzyczeć: Ludzie!!! Jestem matką! Antoś istniał, mi się to nie przyśniło! Urodził się i umarł, a teraz zasługuje na Waszą pamięć! To milczenie boli... W dodatku moja siostra jest w ciąży - to jest teraz temat na rodzinnych spotkaniach. Ja też byłam w ciąży, urodziłam. Czy to że Antoś żył tak krótko znaczy, że jest mniej ważny? Cieszę się z jej szczęścia i życzę im z całych sił zdrowego dziecka, ale to boli... Mama Antosia *15.07.2014 +16.07.2014
|