Wiecie u mnie jest chyba inaczej bo nie mialam wsparcia wogole jedyne na kogo moglam liczyc to byl moj maz i tesciowa ktorzy spedzali czas ze mna w szpitalu na zmiane dokad tylko sie dalo siedzieli praktycznie caly dzien i do 9 wieczor kiedy juz wszystkie kobiety w mojej sali kladly sie zmeczone po calym dniu opowiadan o swoich dzieciach o planach ,o tym co juz kupily a co jeszcze im zostalo a ja myslalam ze zwariuje z bolu patrzac na nie i sluchajac dzwieku laktatora ktory uruchamial sie co 3-4 godziny w nocy w dzien bylam tak wyczerpana tym wszytskim operacja anemia,pozniej przetoczeniem krwi nie spaniem przez 4 dni wogole myslalam ze sie wykoncze nie bylam wstanie zasnac ani na chwile nie potrafilam plakac mialam wrazenie ze to juz koniec ze mna ze moje dziecko odeszlo nagle ze juz nie uslysze mamo nie dotkne go pamietam jak dzis swiecilo takie piekne slonce bylo tak cieplo a ja powiedzialm do meza dokladnie 12.15 15 sierpnia ze czuje straszny niepokoj myslelismy ze po lekach przeciwbolwych dostalam taiej rekacji bo bylam tak nafaszerowana ale to nie bylo to moj maz o 13 dostal telefon ze nasz Synek odszedł tesciowa przyszla zaplakana a ja patrzylam na nich jak oboje placza i sama nie potrafilam nic z siebie wydobyc jedyne co mi sie marzylo to uciec stamtad isc do domu chodz to nie bylo mozliwe bo nawet podniesc sie nie moglam bylam tak bezsilna nic nie moglam zrobic chcialam isc do mojego dziecka ale sie nei zgodzili bo moj stan byl okropny a pozniej zaczal sie pochowek placz kiedy wrocilam do domu mysli ze nie chce juz zyc nie moglam znalezc sobie miejsca wszedzie bylo mi zle budzilam sie z lekiem w srodku nocy i chcialam zobaczyc mojego Syncia udalo sie maz zalatwil nam to abym mogla sie z nim pozegnac szlam i myslalam ze zemdleje ze nie wejde tam ale weszlam zobaczylam pieknego chlopca z usmiechem na twarzy plakalismy oboje ta strasznie ale jestem wdzieczna mojemu mezowi do konca mojego zycia ze moglam zobaczyc nasz skarb nasze dzieciatko.Kiedy wrocilam do domu wszyscy chcieli mnie pocieszac oczyscic siebie z tego co robili chcieli przyjsc na pogrzeb ale nie zgodzilismy sie chcielismy aby naszego Syncia zegnaly osoby ktore najbardziej go kochaly a nie te ktore zle zyczyly.Mija 9 miesiecy stanelam na nogi w jakiejsc czesci wyleczylam sie z depresji,chodze do psychologa studiuje ale i kocham mojego Aleksandra nad zycie bez wzgledu na to ze jest tam w innym swiecie byc moze lepszym od tego.I rozumiem was bo moje kolezanki tez pytaly co u nas ja pokasowalam gg nk,wszytskie formy kontaktu w momencie kiedy przyszla chwila powiedzialam ze jestem juz po porodzie i cala reszte i w moment ludzie oddalili sie nie pisali ale ja sie tym nie przejmuje bo mam bliskich na ktorych moge liczyc i wy tez nie zwarzajc na to to tylko ludzkie slowa.... Mama Olusia 14.08-15.08.2009