Ja niestety nie pochowałam, moja ciaża była obumarła,zatrzymała sie rozwojem na 7 tyg, trafiłam na zabieg, dostałam tabletki i w ubikacji wtpadl ze mnie malutki strzepik, nie zdawałam sobie sprawy , ze to było moje maleństwo, kilka minut wczesniej byłam na badaniu, szyjka nie chciała sie rozwierać ale pani doktor chciała jeszcze troche poczekać, żeby jednak samo sie poroniło.Nic mi nie wytłumaczyła, nie dostałam słoika do sikania, tak jak to odbywa sie w wieeu szpitalach, gdy poszłam jej powiedziec o tym bo razem ze skrzepem wypadły tabletki, które miałam zalożone sama nie sądziła, że to maleństwo, po jakims czasie wzieła mnie na usg i okazało sie , że juz go we mnie nie było... Gdy wróciłam do domu, gdy troszke opdały emocje, przeszedl szok dotarło do mnie co sie stało, do tej pory nie moge sobie wybaczyc, że spóściłam własne dziecko do ścieków, jak dalej z tym żyć?
|