Mój mąż, tylko kilka razy popłakał ze mną. Pierwszy raz jak poszedł zarejestrować małą w USC później było jeszcze kilka niemiłych sytuacji w których mógł wylać łzy. Opowiadał później, że też płacze ale ja już tego nie widziałam. Dzisiaj mija 14 tygodni i 1 dzień od porodu. Ostatnio nawet troszkę rozmawialiśmy. On powiedział, że myśli ale nie mówi. Że praca pozwala mu na ucieczkę w zapomnienie od naszej córeczki. Ale wiem, że ją kocha. Każdy z nas jest inny, każdy z tą tragedią musi poradzić sobie na własny sposób. Moim zdaniem faceci mają o tyle trudniej, że "społeczeństwo" nie pozwala im na okazywanie uczuć, szczególenie pokazywania, że są słabi....ile razy się mówi, jesteś facetem bądź twardy, albo że chłopaki nie płaczą....ale to jest nasza mentalność....Nasze zadanie w tym aby uzmysłowić naszym synom, że płacz to nic złego, tak jak śmiech.....Daj czas dla swojego narzeczonego.....On też kochał wasze maleństwa, pożegnał je na swój sposób....jestem tego pewna na 100%
|