Nie dobieraj sobie do głowy tego co mówią inni ludzie. Większość z nich nie potrafi ani nas pocieszyć ani współczuć. Z tylom rzeczami po śmierci dziecka trzeba się po prostu pogodzić.... Mnie postawienie nagrobka i wszelkie prace na cmentarzu (teraz postawiłam ławeczkę i układamy kostkę wokoło), palenie zniczy i zanoszenie aniołków pomagało i nadal pomaga. Lepiej się wtedy czuję, jestem u synka, mogę coś dla niego zrobić. Mnie kolejne dziecko bardzo pomogło, choć mam w domu jeszcze starszego syna. Poznałam matki, które płaczą po dzieciach które dziś miałyby 20-30 lat. I z tym też muszę się pogodzić, że do końca życia będę żałować, że nie ma ze mną mojego synka. Ostatnio dobiła mnie moja mama, ja powiedziałam, że myślę o (*)Wiktorku, że już by biegał, zaczynał mówić a ona powiedziała, że o nim nie myśli. No i z tym też muszę się pogodzić, ani nie myśli o swoim wnuku ani nie chodzi do niego na cmentarz.
Dla naszych aniołków (*)(*)(*). * Paulina, mama Aleksandra (2002), Wiktorka (40 tc *+2007) i Krzysia (2008)
|