Przyznam sie, ze i ja mysle podobnie... tu nie chodzi o pocieszanie sie tragedia innych, nie chodzi o ocenianie, kto bardziej cierpi, czyja tragednia jest wieksza... kazdy z nas przezywa problemy, jakie w tej chwili sa mu dane... a w zdaniu inni maja gorzej - choc w tym momencie powiedzianym zupelnie bez taktu - kryje sie jednak swiadomosc, ze tak - sa ludzie bardzo obolali, ktorych zycie doswiadcza.. i byc moze nie nalezy lekcewazyc naszych codziennych "drobnych" zmartwien, ale tez nie nalerzy traktowac ich jako konca swiata...trzeba umiec widziec poza nimi... widziec, ze sa inni, ktorzy zmagaja sie z cierpieniem nieporownywalnie wiekszym...
ja sie przyznam... dopoki nie umarl moj Krzys... chyba sama mialam dosc duza znieczulice - nie wiem, czy mowilam tak nietaktowne rzeczy, byc moze w ogole nie bylam "w temacie"... smierc Krzysa sprawila, ze widze glebiej...i uswiadamiam sobie dopiero teraz ze ciagle nie wystarczajaco gleboko...
|