5 lat temu straciliśmy z mężem nasze maleństwo. Urodziła się z poważnymi wadami wrodzonymi: wodogłowie, zarośnięcie odbytu, małowodzie (problemy z nerkami), lekkie zniekształcenie kończyn górnych...i być może były inne wady, o których nie wiem do dnia dzisiejszego. Generalnie zestaw wad moja mała miała imponujący, ale nie odważyłam się na zrobienie badań genetycznych. Jest to wielki błąd jaki popełniłam, bo w tej chwili jestem w ciąży i męczy mnie niepewność (na amniopunkcję też się nie zdecydowałam). Bałam się, że może wyjść coś nie tak. A to mogłoby spowodować, że na drugą dzidzię - nie zdecydowałabym się. Co prawda genetyka odwiedziłam, a ten nie mógł wykluczyć wady genetycznej, ale sama nie wiem. Bardzo dobrze, że zrobiłyście sobie badania, bo to w niczym nie przeszkadza - (nawet jak coś jest nie tak) mieć zdrowe maleństwo. Dobrym przykładem jest mój kuzyn i jego żona. 3 lata temu zmarła ich 8-letnia córeczka. Chorowała od małego. W międzyczasie urodził się im zdrowy chłopiec. Zrobiono kuzynowi i jego żonie badania genetyczne i niestety okazało się, że Justynka jest nosicielem zmutowanego genu, który powoduje Zespół Żirarda (nie jestem pewna co do nazwy) i ma prawdopodobieństwo urodzenia następnego dziecka chorego 50 %. Na szczęście Patryczek urodził się cały i zdrowy a 3 m-ce temu również Majeczka - śliczna panna. Tak wię mimo iż prawdopodobieństwo było dosyć duże (50 % na 50 %) to cuda się zdarzają. Ja również mam nadzieję, że u mnie jest wszystko w porządku, ale czas pokaże. Trzymajcie się i życzę owocnych starań.
|