Mojego synka straciłam w Jego trzeciej dobie życia. W ciąży czułam się dobrze... nic nie zapowiadało tragedii, czekały na Niego ciuszki i łózeczko, nawet imię juz wybraliśmy. Mieliśmy już 2 letniego syneczka. Moja matka uznała, że to za wcześnie na drugie dzieco, i skomentowała to w ten sposób - "niepotrzebne jest wam to drugie dzieco". Ileż głupiej ignorancji i złości było w tych słowach! Leszek odeszdł... właściwie to lekarze Go wykończyli. A rodzina coż... lepiej nie mówić. Wlaściwie to był tak malutki, że uznali jakby Go wcalale nie było. Zachowanie najbliższej rodziny bolało tak samo mocno, jak śmierc synka. Ja też wtedy (a był rok 1994) uznałam, że może tak lepiej, udawac , że się nic nie stało. Ale stało się, mój żal, ból, złość, bunt i nienawiść, że nie mogłam na nikogo liczyć mam do dziś, i wraca do mnie każdego dnia, zabiera mi spokój i powoduje nienawiść. Za mało płakałam wtedy, te wumuszone kondolencje, te znicza z obowiązku (tylko na dzień Wszystkich świętych), zadnego odruchu serca, zadnego znicza od tak z potrzeby serca. Nigdy im tego nie zapomnę, nigdy, i nic mnie nie obchodzi, że trzeba wybaczać. Ja nie muszę, to zbyt wiele. W 2004r. umarlo moje drugie słoneczko (20 t.c.). To całkowicie mnie dobiło, i wolę powiedzieć Wam o bólu, o tych pytaniach, na które nie ma odpowiedzi. O oczkach i rączkach, które powinny nas obejmować, a nie leżeć w zimnym grobie. Ten świat jest źle skonstruowany... Bogu coś tu nie wyszło. Po co Ci Boże nasze Dzieci!!! Kiedy się spotkamy w Poznaniu, proszę o ostateczny termin. Wszystkim Mamom Aniołków ślę ciepłe uczucia, zabierzecie mi trochę smutku, a ja postaram się zabrać Wam. Wszystkim Mamom I Tautsiom - Miejmy nadzieję, że mamy prywatne Anioły w Niebie, co nam się może złego jeszcze stać. Przecież nie ma już nic gorszego!
|