Wiecie co dzis rano sie stalo- pierwszy raz poczulam ze na prawde zaczynam byc szczesliwa ze mam pod sercem kruszynke!:)Wciaz mysle o fasolce- dziekuje jej ze jest, ze czuwa nade mna.I to na pewno ona postanowila sprawic mi takiego psikusa na otarcie lez, bo przeciez jak ten cud kolejnego zaplodnienia inaczej wytlumaczyc: pierwsze zblizenie po stracie, w "nieplodne dni", a jednak... Moj maly skrzydlaty rozrabiaka zza chmurek taki miespodziewany scenariusz mi wymyslil;) Kocham go bardzo za to i za to ze jest. Nigdy o nim nie zapomne, ale rowniez czuje ze zaczyna na mnie naplywac lawina milosci do tego malego okruszka w brzuszku. A to wszystko w wielkiej czesci zawdzieczam Wam kochane dziewczyny, za to ze tak mnie pozytywnie nastawiacie, wspieracie, za to ze jestescie ze mna :* Zycze Wam byscie rowniez mogly po raz kolejny doznac tego wspanialego uczucia ktore towarzyszy budzeniu sie w nas nowego zycia, bo przeciez nasze serca sa wielkie i duzo w nich miejsca na milosc dla wszystkich naszych dzieciatek. Oczywiscie niestety czuje i na pewno bardzo dlugo jeszcze bede czuc lek i wielki strach przed tym czy oby na pewno wszystko jest dobrze, czy nic zlego sie nie stanie, ale tak jak radzicie- bede starala sie myslec pozytywnie, wierzyc ze ma byc dobrze. Jeszcze raz dziekuje Wam za wsparcie i slowa otuchy.Pozdrawiam Was serdecznie lili mama Ali, fasolki(7tc) i kruszynki w brzuszku
|