Droga Halino, napisałaś, że nie wyobrażamy sobie jak to jest, kiedy swojemu dziecku trzeba powiedzieć - Masz raka. Otóż ja wiem, i niejedna mama na tym forum wie. Moja Kasiunia zmarła też na raka (rak jajnika), miała 21 lat i bardzo chciała żyć. Chorowała tylko i aż cztery miesiące, w tym czasie trzy operacje i jedna chemia, drugiej już nie dożyła. Pierwsza operacja 27.01.2006, lekarze mówili, że to prawdopodobnie duża cysta, potem Walentynki i wyniki - nowotwór złośliwy. 27.04.2006 druga operacja i to był początek końca. 28.05.2006 trzecia operacja - krwotok wewnętrzny po odbarczaniu, płyny zalewały płuca. Byłam z moją córeczką ostatnie trzy tygodnie non stop w szpitalu, mąż codziennie dojeżdżał 80 km i uwierz mi, wiem jak to jest. Wiem, kiedy Twoje własne dziecko pyta cię - mamuś, czy ja umrę? albo mówi - mamuś tak bardzo się boję, albo - a miało być tak pięknie. A kiedy mi powiedziała - Mamusiu. kocham cię, wiesz, to zrozumiałam, że Ona się ze mną już żegna. Kiedy umierała cichutko 30.05.2006 też trzymałam Ją za rękę i mówiłam - Córeńko, ja Ciebie też bardzo kocham, zresztą mówię Jej to do dziś. Dlatego wiem co przeszłaś, co przechodzisz dziś i co będziesz przechodzić w przyszłości, Życzę dużo sił i przytulam mocno. Światełka dla Twojej Córeczki (********) Teresa-mama Anioła Kasi L.
Naucz się szczęścia, tylko pamiętaj,by nie zapomnieć nigdy.
|