Po urodzeniu Ninki przez pierwsze pół roku miałam ogromne parcie na kolejną ciążę i kolejne dziecko. Ale w czerwcu 2,5 roku po śmierci Emilka uświadomiłam sobie, że obojętnie ile jeszcze dzieci miałabym to żadne nie zastąpi Emilka i nie wypełni pustki. Wtedy dopiero pogodziłam się ze stratą Emusia. Stwierdziłam, że jesli jest mi pisane jeszcze dziecko to będzie a jak nie to trudno. Nie jestem już najmłodsza (34) i ryzyko chorób też wzrasta. Warunki lokalowe też zbytnio nie pozwalają na kolejnego brzdąca. Jak to się mówi co Bóg da to będzie :)