Witaj, Kasiu. Przeczytałam z uwagą Twój wpis i wcale nie zauważyłam w nim chaosu. Wręcz przeciwnie - jasno i po kolei wszystko opisałaś, czuje sie Twoje emocje a szczególnie ogromną miłośc domcóreczki, determinację w walce o nią i na koniec Twoją rozpacz, żal po stracie i żal z powodu nie pożegnania sie z dzieckiem.Każda a nas, jesli będzie Cie czytała, bardzo dobrze zrozumie, co chcesz nam opowiedzieć. Każda z nas przeszła lub przechodzi to samo, może w innych okolicznościach, ale uczucia nam towarzyszące sa jednakowe. Dlatego tak dobrze Cię rozumiem.Żadna osoba, która nie starciła dziecka, nie zrozumie, co to znaczy, jaki to koszmar.Teraz jesteś w żałobie, masz prawo do różnych uczuć - od rozpaczy, żalu, płaczu, po krzyk, złość i inne takie.Masz prawo być wciaz smutna, złamana, zniech.ęcona do wszystkiego. Dobrze, jesli masz z kim rozmawiać o tym, co ssie stało, wyrzucac emocje, żale, wypłakiwać się. TO pomaga, oczyszcza duszę, koi ból. Daj sobie czas na przezywanie żaloby. Za jakisczas będzie lepiej, powoli, ale będzie lepiej. Nawet sobie tego nie uświadomisz, aż przyjdzie czas, gdy sama będziesz pomagała dziewczynom tu piszącym ,które stracą swoje dziecko,choc teraz jeszcze o tym nie wiedzą. Taka pomoc jest nieoceniona. Dziś mija 36 lat od dnia, gdy umarł mój synek.BYłam z tym sama. Nie było z kim pogadac, a bardzo mi było tego potrzeba. Ja nawet nie wiexddziałam, ze jeztem w żalobie, mam prawo do jakichs uczuc, zalu, ropaczy. Wstydziłam sie tego, udawałam, że jest ok. Skończyło się totalną jazdą w dół, myślami samobójczymi, nieprzemyślanym zajściem w kolejną ciążę, poronieniem po 10 tygodniach i znów równia pochyła, depresja, koniec świata. Uratowało mniem pójście do pracy i fakt posiadania juz dwojga starszych dzieci. Boże, to juz 36 lat, a ja pamiętam ten horror minuta po minucie,ze szczegółami. Kozmar. Dlatego tak dobrze Cię rozumiem, jednoczesnie daję Ci nadzieję, że jednak mozna życ.
|