Boję się swoich przeczuć. Jakiś czas przed śmiercią Tosi siedziała mi na kolanach, a ja ją tak mocno tuliłam z nosem w jej włosach i pamiętam główną myśl - muszę zapamiętać ten zapach. Ostatnie dwa tygodnie przed jej zachorowaniem nie mogłam sobie znaleźć miejsca, po prostu wiedziałam, że coś się stanie. A potem jak mąż miał po nią jechać do babci prawie go wypychałam, żeby już jechał - w tym czasie Tosię reanimowano, ale my o tym nie wiedzieliśmy. W dniu jej śmierci było podobnie, tłukłam się po domu zdenerwowana. Owszem, ktoś to może zinterpretować jako zwykłe lęki, pamiętam jednak te uczucia. Przy "normalnym" zdenerwowaniu czuję się inaczej. Gdy syn miał dwa lata, śniło mi się, że się dusi i sinieje mi na rękach. Dwa dni później wylądowaliśmy w szpitalu z zapaleniem płuc i oskrzeli, z zagrożeniem życia. Nic wcześniej nie wskazywało, że będzie chory. Linka, Mama Aniołka (1998,14tc.), Tosi (ur.21.02.2004r.,zm.07.02.2013r.) i dwojga ziemskich dzieci http://tosiakaczmarek.pamietajmy.com.pl/
|