Tak jak i dla Was wszystkich aniołkowych mam, mnie też ciężko jest przetrwać ten dzień. jest to mój pierwszy Dzień Matki po odejściu mojej Amelki. I dzisiaj mija dokładnie miesiąć, od kiedy odprowadziliśmy naszą córeczkę w jej ostatnią drogę. Może to wyda Wam się dziwne (albo to ja jestem dziwna) ale wierzę, ze moja Amelcia dała mi kwiatuszek na Dzień Matki. Na grobie jest jeszcze nie posprzątane po pogrzebie (ktoś powiedział, że kwiaty muszą leżeć przez miesiac od pochówku - i tak też zrobiliśmy - w sobotę wszystko uprzątniemy) i cięte kwiaty stały w wodzie w wiaderkach, ale po tych upalnych dnich po całym miesiącu wszystko było i tak już dawno uschnięte jak pieprz. A dziś rano kiedy poszłam do Amelki, w jednym z uschniętych bukiecików rozkwitnięty był jeden malutki bialutki goździczek :) Od razu pomyślałam, że to dla mnie od mojej córeczki w to dzisiejsze święto mamy. A może to zwykły zbieg okoliczności? ale wierzę, że to jednak specjalnie dla mnie. Dlatego wzięłam ten kwiatuszek i ze łzami w oczach dziękowałam mojej kruszynce za to, ze pamięta o mnie.
|