NA tą chwile to jest dla mnie bardzo...bardzo bolesny i trudny temat... Nie umiem sobie wybaczyć... nie wiem co by było gdyby...ale nie umiem spojrzeć przed siebie i powiedzieć, że zrobiłam wszystko, żeby Amelka była z nami... w poniedziałek przed śmiercią mojej maleńkiej miałam atak paniki... nie wiem skąd... uspokoiłam się kiedy maleńka wtuliła się w moją dłoń... a następnego dnia rano serduszko mojej córeczki już nie biło... Ciągle wraca pytanie...czy gdybym pojechała do szpitala w poniedziałek, czy Amelka by żyła?? Borykam się z myślami, że przecież ją czułam, że nie zrobiłam nic złego... a z drugiej strony że zawiodłam bo...nie spanikowałam... muszę wybaczyć mojej mamie i mężowi, którzy wcześniej w takich sytuacjach mówili, że przesadzam... dlatego wtedy nie przesadziłam... Ja tak bardzo kocham Amelkę, nie chciałam żeby coś się stało... Amleka była celem mojego życia, wszystko jej podporządkowałam...a teraz poczucie winy, brak celu powodują, że nadal stoję w ciasnym korytarzu... i nadal boję się iść przed siebie... Chyba już nigdy nie nauczę się z tym żyć... 05.01.2011- Amelka[*] 33tc http://amelkabieleckaclapka.pamietajmy.com.pl Wiktorek 11.07.2012r 2620g i 57cm Poprzedni tematNastępny temat |