Witaj mamo Adasia. Dziekuje za cieple slowa i w ogole, ze mi cos napisalas. Wiesz u mnie minal tydzien jak stracilam moj najdrozszy skarb i niestety nie jest ze mna dobrze. Wczoraj wieczorem bylo u mnie pogotowie. Mialam powazne trudnosci z oddychaniem i totalny paraliz. Nie wiem ile to trwalo bo tak naprawde nie dokonca bylam swiadoma tego co sie ze mna dzieje, ale gdy juz zaczelam dochodzic do siebie lekarze zaraz powiedzieli, ze to ze wzgledu na silny stres, po ostatnich przezyciach. Mam byc spokojna i za duzo nie myslec, (latwo powiedziec). Z charakteru jestem osoba bardzo zamknieta i nie rozmawiam za duzo. Teraz to juz w ogole nawet nie wychodze z domu tylko kiedy musze. Staram sie sobie tlumaczyc, ze moje malenstwo tam w Niebie ma sie dobrze i nie cierpi, ale postka jaka mi po nim zostala jest nie do przebicia... Tylko tutaj na forum udaje mi sie cos powiedziec o moim stanie duszy. Mowi sie, ze latwiej rozmawia sie z obcymi niz z rodzina czy przyjacielem, ale dla mnie wy jestescie w tym momecie bardziej blizcy niz rodzina. Tak naprawde to moi rodzice nic o tym nie wiedza, bo zanim zdazylam im powiedziec, ze oczekuje tak bardzo upragnionego dziecka, moj Anioleczek poszedl do Nieba, nawet nie wiem czy im to powiem, wiem, ze brzmi to dziwnie, ale ja nigdy wlasnie ze wzgledu na moje zmkniecie nie mialam blizkich kontaktow z rodzicami... Jest dla mnie wielka ulga moc wypowiedziec sie choc troche. To jedyny jak narazie sposob by isc jakos do przodu, ale zastanawiam sie czy w moim przypadku kiedy juz raz iterweniowali lekaze nie zglosic sie do spcjalisty, zreszta sami wczorajsi lekaze mi to sugerowali. Modle sie nieustannie do mojej kruszynki by mnie nie zostawila samej,moj Anioleczek wie, ze bez niego nie dam sobie rady. Dziekuje Ci bardzo za list i serdecznie pozdrawiam. A to ode mnie dla Twojego Adasia [****] Elwira
|