Każde z rodziców przeżywa śmierć swojego dziecka w inny sposób. Mój mąż mimo tego, że nie płacze cierpi równie mocno jak ja. Znam go dobrze i widzę, że jest mu ciężko. Widzę jak leży ze wzrokiem wpatrzonym gdzieś w sufit i wiem o czym wtedy myśli i wiem, że boli...Powiedział mi kiedyś, że on tego wszystkie nie rozumie i ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego, za co...Razem codziennie jeździmy do naszej Córeczki zapalić jej światełko. Kiedy świeci piękne słoneczko mąż się uśmiecha i mówi, że nasz Aniołek znowu zamówił nam piękną pogodę, a kiedy zaczyna wiać wiatr mówi, że czas do domu bo córka musi wracać do swoich spraw...
Światełka dla Naszych Aniołków (*)(*)(*)(*)(*)(*) ------------------------------------------------------------------- "Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."
Kocham i tęsknię...
|