Jeśli chodzi o podejście personelu szpitala u mnie było podobnie. Po terminie mnie przyjęli, ale nic nie robili, kazali czekać. Aż w końcu na 3 dzień dostałam skurczy, myślałam że ich nie wytrzymam i tak męczyłam się przez jakieś 10 godzin ze silnymi skurczami co 5 minut (bo wszystko zaczęło się kilka godzin wcześniej). Kazali mi czekać tylko dlatego, że nie było rozwarcia, a ja byłam w 41 tygodniu ciąży. Rano jak mnie zobaczyli stwierdzili, że jak zacznie akcja porodowa to nie będę miała sił żeby urodzić więc dostałam środki przeciwbólowe. Skurcze ustały, mogłam się wyspać. Niestety wieczorem było już po wszystkim - mojej córeczce nie biło już serduszko :(. Okaz zdrowia, przez cały ósmy i dziewiąty miesiąc fikała niemal cały czas. Aż tu nagle po wszystkim lekaze mi mówią, że owinęła się pępowiną, że umarła przez nagłe uduszenie. Choć było to nie dawno bo 2 tyg. temu zadaję sobie pytanie czy oni zrobili wszystko? czy aby nic nie przeoczyli? Na te pytania niestety nie otrzymam nigdy odpowiedzi.
Mama aniołka Amelki 11.01.2010 Kocham Cię córeczko i zawsze będę
|