Może marnie zabrzmi to co tu napiszę, ale tak mi się przypomniało... Gdy leżałam w szpitalu z czwartą ciążą, na mojej sali leżała dziewczyna, która straciła synka chyba w 20tc. Dochowała się później córci, ale nie o niej chce pisać... Jej mama miała 4 poronienia po kolei. Lekarze mówili, że nie ma szans na dzieci. Potrafiła jednak walczyć. W końcu urodziła córkę (to ta dziewczyna z sali) i... pięciu czy sześciu jej braci. Nie pamiętam dokładnie.
Nie wiem czemu tak jest, że jedni mają dzieci bez problemu, a inni je tracą... Wiem tylko tyle, że po latach widzę, iż strata naszego Maleństwa była błogosławieństwem dla naszej rodziny, choć wtedy świat mi się walił. My, jako rodzice dojrzeliśmy, bardziej otworzyliśmy się na życie. Choć nie zawsze wiemy "dlaczego", wierzę, że ma to głęboki sens. Z życzeniami NADZIEI!
Światełka dla wszystkich Świętych Maluszków (***********). Staś (2001) Antoś (2003) Mały Święty (+1.III.2004 12t.c.) (*) Franek (2006) Ula (2007) Maleństwo pod sercem
|