Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Nie wiem, jaka była przyczyna tak wszesnych skurczów porodowych, ale... wydaje mi się, że doświadczyłam bardzo podobnej sytuacji. Kiedy z moją pierwsza córeczką-Martą trafiłam na oddział szpitalny w 22 tygodniu ciąży też nic lekarze nie zrobili by ratować moje dziecko. Stwierdzili tylko, że nic nie da się zrobić (pęcherz płodowy był już w kanale rodnym) i muszę urodzić małą. Za drugim razem z moja Madzią w 19 tygodniu znów historia się powtórzyła-trafiłam na oddział nieco wcześniej i błagałam lekarzy, żeby ratowali moje dziecko i faktycznie próbowali- ale udało się utrzymać tę ciąże jeszcze tylko tydzień i znów urodziłam. U mnie zdiagozowano ostrą niewydolność szyjkową - czyli z niewyjaśnionych przyczyn, bezobjawowo się rozwiera... Nie wiem, czy w Twoim przypadku było podobnie. Nie wiem, czy lekarze zrobili co było w ich mocy. Wiem, że to trudne, ale czasami naprawdę niewiele można zrobić. Jest bardzo ciężko... Ale szukanie winnych nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. Ściskam Cię serdecznie :* Mama Marty (8.04.06-22tc) i Madzi (22.12.06-20tc)
|