Nie daję rady... | Hits: 608 |
|
maryś  
10-04-2007 14:08 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat]
|
8.04.2007r. minął rok odkąd odeszła moja mała córeczka - Marta. Pamiętam każdą minutę sprzed roku... wszystkie słowa wypowiadane przez lekarzy - ten okrutny wyrok - "z tej ciąży nic już nie będzie". Moja Martusia żyła 22 tygodnie w moim brzuszku i 2 godziny gdzieś tam beze mnie... Pamiętam jak ciężkie były zeszłoroczne święta, ale mimo wszystko - nadzieja nie umarała. Starałam się znaleźć w tej całej tragedii jakies pozytywne owoce. I znajdywałam... Potem pojewiła się w naszym życiu Magda. Gdy nas opuściła w 20 tyg. ciąży tuż przed świętami Bożego Narodzenia - 22.12. to chyba też data mojej śmierci... Ja nie żyję... Wegetuję... Gdybym wierzyła w miłosierdzie Boga modliłabym się tylko o śmierć... Ale się o nią nie modlę, bo się boję, że się z moimi córeczkami nie spotkam. Czuję się taka bezwartościowa. Nie mam do Boga pretensji, że zabrał mi moje dzieci. Jestem Mu wdzięczna za ten krótki czas macierzyństwa. Jedyne o co mam pretensje, to to, że milczy. Że nie daje mi odczuć obecności ani swojej ani moich dzieciątek. Dlaczego nie da mi pięknego snu, w którym mogłabym spotkać moje córeczki i się upewnić, że są szczęśliwe. Dlaczego przede mną nie ma nic oprócz ciemności... gdzie ja mam iść? Codziennie skreślam w kalendarzu upływające dni - cieszę się z każdego minionego... jestem bliżej... tylko czego? Tak bardzo mi ciężko... Tak tęsknię za moimi córeczkami... Tak bardzo się boję... Mama Marty(8.04.06-22tc) i Magdy (22.12.06- 20tc)
|
|
:: w górę ::
|