Dziewczyny, takich jak ja, jest pełne forum TERMINACJA CIĄŻY, do którego zapewne nie macie dostępu. Ale tu nie chodzi o Was, bo forum jest zamknięte właśnie przez takich krzykaczy. Ostatnio dość często przybywają tam nowe forumowiczki po przejściach...
Zauważcie, że z forum terminacja piszę na "Waszych" formach głównie ja i może jeszcze jedna dziewczyna się odzywa. Reszta pisuje "tam" i to też niezbyt często. To świadczy właśnie o tym, jak trudny jest to temat. Dla takich krzykaczy to zwykła aborcja, skrobanka czy eutanazja i często takie kobiety żyją właśnie w takim przeświadczeniu, zadręczając siebie przez całe życie.
Nie pamiętam, czy pisałam gdzieś na Forum Strata Dziecka, czy na Terminacji ciąży, że od kilku dosłownie tygodni czuję, że mój okres najsmutniejszej żałoby powoli dobiega końca i otwarcie o tym mówię. Mam wrażenie, że podświadomie czekam na jej ostatni naprawdę najsmutniejszy dzień, to znaczy pierwszą rocznicę śmierci...
Rozprawiłam się już z wątpliwościami, obwinianiem, potępianiem i zagubieniem. Dziś mogę otwarcie powiedzieć, że decyzji nie żałuję i podjęłabym taką samą bez względu na to, co myślą krzykacze. Mnie nigdy nikt nie potępił za to, co zrobiłam, ale może dlatego, że jeszcze niedawno się zadręczałam, a obserwuję, że kobiety zadręczające się mogą jeszcze znaleźć jakieś pocieszenie. Z drugiej strony, kobiety, które bronią swoich decyzji, wywołują agresję i ataki. Mam jednak dość dużo siły, aby bronić swoich racji i to nawet uciekając się do cynizmu i ironii. Stać mnie na to, bo to przeżyłam i w moich ustach brzmi to inaczej, niż w ustach osoby nie mającej bladego pojęcia co to jest wada letalna i terminacja ciąży. Moje ulubione ostatnio stwierdzenie, to że NIE ŻYCZĘ wręcz sobie, żeby mi się jakiś prolifeowiec z kręgów oazowych wypowiadał na tematy nie dotyczące go (czytaj indukcja ciąży). Jakoś są na tym forum kobiety, które nosiły w sobie dzieci, wiedząc, że są one skazane na rychłą śmierć i nie zdecydowały się na terminację ze swoich intymnych i świętych powodów, ale które z drugiej strony nigdy nie skierowały w moją stronę słów potępienia. Może właśnie dlatego, że wiedzą, co to jest śmierć dziecka i życie w świadomości, że za chwilę nadejdzie ta chwila.
Dzięki Wam było, jest i będzie mi łatwiej przebrnąć przez wiele smutnych dni i zamierzam nadal tu pisać, bo wiem, że nawet jeśli żałoba odchodzi, to zostaje odwieczne pytanie DLACZEGO. Wciąż mocno się z Wami identyfikuję i znajduję tu zawsze słowa pocieszenia.
Zamierzam także chodzić na spotkania wsparcia. Byłam na pierwszym w sobotę i wyszłam z niego napompowana pozytywną energią. Chciałabym taką energię dać wszystkim, które tego potrzebują.
Dziewczyny, temat jest ważny i nie usuwajcie tego wątku. My same wiemy, że życie ma wartość bezwzględną i należy o nie walczyć, ale nie wbrew naturze. Ja sama jestem przeciwko klasycznej i bezmyślnej aborcji, bo uważam, że to nie tylko brak odpowiedzialności, ale i BEZPODSTAWNE odebranie życia. Jednak nie jestem w stanie zaatakować kobiet, które to zrobiły, bo nauczyłam się przez ostatnie miesiące olbrzymiej tolerancji i taktu wobec tematu życia.. Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
|