Rzadko ostatnio odzywam się na forum, ale dziś wyjątkowo smutny dzień... Zaczynam mieć dość tej walki z każdym kolejnym dniem. Niektóre przechodzą łagodnie, nie trącają bolesnych strun- inne szarpią. Czasem mam taką ochotę się poddać, spędzać dni zakopana w kołdrze, nie wychylając się z łóżka. Zmęczona dziś jestem, zniechęcona. Prawie półtora roku walczę z odejściem Szymonka, za trzy dni minie równe 1,5 roku, a potem będą Święta. Wraca tak wiele wspomnień... przecież dwa lata temu na Boże Narodzenie byłam w ciąży. Rok temu też byłam w ciąży.Za każdym razem myślałam, jak to pięknie będzie w przyszłym roku obchodzić święta z maleństwem, pokazywać mu światełka na choince, bombki, ile będzie radości. Gdzie ona jest, ta radość na którą tak czekałam? Gdzie jest ta nadzieja, która miała się spełnić dwukrotnie? Moje niezrealizowane plany, niespełnione marzenia... boli. Inez
|