Justyna ja straciłam synka w 37 tyg. nie czułam rano ruchów i pojechałam z mamą do szpitala. na początku było tętno,a na usg okazało się że nie ma akcji serca, lekarz robiąc badanie długo nic nie mówił, a ja pytałam i jak, co się dzieje, on nie odpowiadał w końcu powiedział nie ma akcji serca, lekarze spojrzeli się na mnie, wyprowadzili mnie z gabinetu, ja nie wiedziałam co się dzieje nic nie widziałam krzyczałam, płakałam a oni prowadzili mnie. Mąż był w delegacji nie wiedziałam co robić,czy rodzić czy nie, nie chcieli mi zrobić cesarki, ale mama ubłagała, jak się obudziłam to czekałam aż mąż wruci i wtedy mi przyniusł synka, był piękny podobny do mnie. Naprawde nie wiem jak ja go wtedy oddałam. potem ciężki tydzień w szpitalu, a za drzwiami rodziły się dzieci i wszyscy będziesz jeszcze miała dzieci, ja chciałam tylko to jedyne,Mojego synka nie ma z nami już 7 miesięcy, jest nam bardzo ciężko, nie moge patrzeć na dzieci bo myśle że tak wyglądał by Krzysio i płacze. Nikt o nim nie rozmawia wszyscy sie boją mojej reakcji. Krzysio miał msze w kościele i ma swój grobek na cmentarzu, często go odwiedzamy, ja wróciłam do pracy i to pozwoliło mi nie zwariować, choć wszyscy wciąż pytali, "jak tam czego pogratulować", " co się urodziło", " już pani zostawiła dzidziusia" itp. wybiegałam z płaczem, już nie pytają i jest łatwiej. Kochana życze Ci dużo sił, wiedz, że ja przerzywam to samo i wciąż nie wiem dlaczego. buziaczki i (*****) dla Twojego dzidziusia
|