To ja, Zosiu, Myszeczko nasza. Twoja ciocia (j)Adzia. Słów już od dawna brakuje, łzy skończyły się, została tylko ta pustka... To, co się stało jest jak koszmarny sen i szczęśliwy ten, kto potrafi nazwać i wypowiedzieć, co czuje. Gdziekolwiek spojrzę tam widzę Ciebie. Na klatce schodowej zawsze odruchowo patrzę w górę, czy już wybiegłaś a domu "przybić mi piatkę", w sklepie wkładam odruchowo do koszyka jajko z niespodzianką dla Ciebie, w Twoim pokoju widzę Twoje rysunki, rzucone w pośpiechu kredki, w piaskownicy przed blokiem widzę Ciebie, w drodze po wodę do źródełka, w moim ogródku maluję z Tobą drzewka...wszędzie jesteś, chociaż Cię nie ma. Jak wytłumaczyć sobie to, co się stało? Gdy w uszach dźwięczą Twoje słowa wypowiedziane tak sobie, przypadkiem, a które nabrały teraz jakże innego znaczenia: " chiałabym jeszcze trochę tutaj zostać..." Dziadek Stasiu żegnał się z Tobą mówiąc "nara", ze mną zawsze przybijałaś piątkę, poczatkowo nie mogłaś trafić...Dlaczego nie przybiłyśmy tej piątki w sobotę wieczorem??? Myszeczko, chociaż mi się przyśnij...
|