Jutro
wizyta u genetyka, strasznie się boje, niby przygotowałam się na "najgorsze" ale
czy można się tak naprawde przygotować do złych informacji? Ciągle, nie przerwanie od
tygodnia powtarzam sobie: pewnie powie że nie mamy szans na dziecko, zdrowe, żywe dziecko.
Bo wolę jutro poczuć ulge niż nie spodziewanie usłyszeć coś co zaboli. Chociaż mam
świadomość że i tak będzie bolało. Ale nie chce się rozpłakać w gabinecie. Chwilami
czuję że nie mam już na to wszystko siły, przecież miałam właśnie starać się o braciszka lub
siostrzyczkę dla mojego Aniołka. A tak, co mam robić? Nie wiem czy dam radę próbować ze
świadomością że ten koszmar z dużym prawdopodobieństwem się powtórzy. Ostatnio
przeczytałam że zdrowe dziecko przy translokacji chromosomowej jest jak wygrana w totolotku.
Cóż, ja nigdy nie trafiłam nawet trójki...
Mama Mikołaja(ur.zm.24tc) (*)(*)(*) http://mikolajjarzyna.pamietajmy.com.pl
|